Kobiecy śmiech przez łzy
Po sobotnim monodramie „Shirley Valetine” nikt nie ma wątpliwości, że Krystyna Janda to mistrzyni w swoim fachu. Aktorka skupiła uwagę widzów przez ponad 2 godziny i zrobiła to w sposób, który potrafią nieliczni.
„Shirley Valetine” to sztuka o niespełnionej kobiecie, zniewolonej przez monotonię życia codziennego. Kobiecie, która poświęciła się całkowicie rodzinie, zapominając o swoich pasjach i przyjemnościach. Kiedy dzieci dorosły, a mąż zamienił się w „męską świnię”, dla której liczy się tylko praca, jedzenie i picie piwa, pozostaje ze swoją wierną przyjaciółką… ścianą. To właśnie ściana jest tą, która potrafi wysłuchać jej problemów i żalów. Kiedy pojawia się możliwość odetchnięcia od codzienności, bijąc się z myślami podejmuje chyba najważniejszą decyzję w życiu – jedzie na urlop do Grecji. Tam staję się zupełnie nową osobą, poznaje smak miłości i namiętności, by koniec końców poznać, co tak naprawdę jest dla niej ważne.
Wspomniany monodram to sztuka zmuszająca do myślenia i pozostawiająca to symbolicznie niedopowiedzenie. Przez większość występu publiczność śmiała się aż do łez. Zakończenie także wywołało łzy, jednak były to łzy smutku. Widzowie zdali sobie sprawę, że historia Shriley Valentine jest w gruncie rzeczy tragiczna, a śmiech był tylko przykrywką dla wewnętrznego bólu bohaterki.
Wieczór i gra aktorska Krystyny Jandy zostały nagrodzone owacjami na stojąco oraz wręczeniem kwiatów. Mamy nadzieję, że Pani Krystyna odwiedzi Pałac Kultury Zagłębia jeszcze nie raz.