Repertuar

N/O Nosowska & UniSexBlues Band

Data wydarzenia:
05 Kwiecień 2009 godz. 20:00
Lokalizacja:
Pałac Kultury Zagłębia

nosowskaNiedziela, 5 kwietnia 2009
Godzina 19.00
Sala Teatralna
Bilety: 50 zł, 40 zł, 30 zł
ticketKUP BILET

Katarzyna Nosowska,
wokalistka zespołu Hey, jednej z najpopularniejszych grup rockowych w Polsce,
solowo nagrywa od 1996 r. Wtedy to pod szyldem Nosowska ukazał się album „puk
puk" z muzyką elektroniczną, mocno odbiegającą od dokonań jej rodzimej
formacji. Nowe wcielenie Nosowskiej zdecydowanie przypadło do gustu, zarówno
publiczności, jak i krytykom. W kolejnych latach, równolegle z działalnością w
Hey'u, Nosowska wydała płyty: „Milena" (1998) i „Sushi" (2000).
nosowska_02_fot_rafa_nowakowski_ql_musicnosowska_01_fot_rafa_nowakowski_ql_musicOstatni studyjny
album „UniSexBlues" ukazał się w maju 2007 i jest wspólnym projektem Nosowskiej
i Marcina Macuka, kompozytora i producenta znanego z zespołu Pogodno. Muzyka na
płycie jest mocno zróżnicowana i stanowi wyważone połączenie wielu gatunków -
r'n'b, disco, rock czy blues. A wszystko to ubogacone doskonałymi wokalami i
niebanalnymi tekstami. Album stał się niemal natychmiast Złotą Płytą, a trasa
UniSexBlues Show 2007-2008 była pasmem szalonych i wielce energetycznych
koncertów. Styczeń 2008 przyniósł Nosowskiej nagrodę Fenomen Przekroju za
„rzadkie wyczucie klasy, ucho do dobrych tekstów, głos do śpiewania i
nieprzeciętny nos do współpracowników." Natomiast podczas tegorocznej gali
Fryderyk 2008 płyta „UniSexBlues" została uznana albumem roku muzyki
alternatywnej. Katarzyna odebrała też statuetki w kategoriach autor roku i wokalistka roku. Piosenką roku została „Era retuszera", do której klip
nakręciła Anna Maliszewska, która także otrzymała Fryderyka.
15 września 2008 r.
Nosowska wraz z muzykami z UniSexBlues Band była gościem specjalnym gali XI
edycji konkursu „Pamiętajmy o Osieckiej". Podczas koncertu zaprezentowała m.in.
kilka piosenek do tekstów Agnieszki Osieckiej. Entuzjastyczne przyjęcie
publiczności, ale przede wszystkim niezwykły klimat jaki wytworzył się między
muzykami zaowocowały nagraniem płyty „Osiecka", na której znalazło się 9
piosenek do tekstów Agnieszki Osieckiej, wśród nich m.in. „Na całych jeziorach
ty", „Uroda", „Zielono mi", czy przejmująco zinterpretowana „Kto tam u ciebie
jest?". Album został bardzo ciepło przyjęty przez krytyków i słuchaczy, a
nakład 45 tys. egz., w jakim dotychczas się rozszedł, dał mu status Platynowej
Płyty.
  

Fot. Rafał Nowakowski/QL Music

Nosowska &
UniSexBlues Band:
Katarzyna Nosowska -
śpiew
Marcin Macuk -
gitara, śpiew
Michał Chęć - gitara
Tomasz Duda - saksofon,
klarnet
Jarek Jóźwik -
instrumenty klawiszowe
Łukasz Moskal -
perkusja
Dominik Trębski -
trąbka
Stanisław Wróbel -
bas
Krzysztof Zalewski -
wibrafon

www.nosowska.pl
www.myspace.com/unisexblues

„Nagrywanie
utworów Agnieszki Osieckiej było dla mnie niezwykle ciekawym doświadczeniem,
nie miałam wrażenia, że śpiewam cudze teksty" - mówi Katarzyna Nosowska o nowym
artystycznym wyzwaniu. „Poruszały mnie jak własne, i to takie o największym
znaczeniu emocjonalnym. Być może istnieje jakiś rodzaj powinowactwa duchowego. Czułam,
jakby to było skrojone na moją miarę".
Niektóre
przedsięwzięcia przygotowywane są latami. Inne rodzą się spontanicznie. Pół
roku temu Nosowska nie wiedziała jeszcze, że zmierzy się z piosenkami
Osieckiej. „Chyba w czerwcu zadzwonił ktoś z fundacji Okularnicy, z propozycją
występu na koncercie poświęconym jej pamięci" - mówi wokalistka. „Impreza miała
się odbyć we wrześniu, ale lato jest gorącym okresem koncertowym dla Heya.
Poważne przygotowania zaczęły się w sierpniu". Propozycja organizatorów
zakładała, że Nosowska może wybrać dowolną formułę, zagrać z dowolnymi
muzykami. Od początku jednak wiedziała, że do realizacji przedsięwzięcia niezbędny
będzie Marcin Macuk. Producent odpowiedzialny za kształt jej solowej płyty „UniSexBlues".
„Nie miałam żadnych wątpliwości. Marcin jest według mnie doskonały do zadań
specjalnych. Nie znam nikogo innego z taką wyobraźnią, kto z dowolnego
materiału wyjściowego potrafi stworzyć coś absolutnie innego. Bezgranicznie mu
w takich sytuacjach ufam". Producent uzupełnia, że ważny był cały zespół
UniSexBlues, jaki od 2007 roku towarzyszy wokalistce na koncertach. „Absolutnie
wszyscy byli zaangażowani" - podkreśla Macuk. „Dawałem oczywiście jakieś
wytyczne, ale każdy uczestniczył w aranżowaniu muzyki na równych prawach".
nosowska_03_fot_rafa_nowakowskiOrganizatorzy
koncertu dostarczyli kilkadziesiąt propozycji utworów z tekstami poetki. „Uwielbiam
artystyczną propozycję Osieckiej, ale nie jestem specjalistką od jej twórczości"
- mówi Nosowska. „Nie jestem crazy-fanką, która śledziła każde wykonanie...
Wielokrotnie byłam tymi piosenkami zaskoczona. Ciężko było coś wybrać z ogromnej
puli. Słuchałam tych utworów po kolei, robiłam listę i okazało się, że niewiele
odrzuciłam. W pewnym momencie poddałam się, poprosiłam o pomoc Marcina. On wie,
co jest plastyczne, z czego dobrze lepić dźwięki". Macuk przyjął ważne
kryterium: „Charakter Katarzyny zdefiniował dobór tych piosenek. To nie są
polki-rock'n'rollki". Nosowska przyznaje: „Nie lubię wesołych piosenek, również
tych z tekstami Osieckiej, sorry. Więc dla mnie kluczem było to, żeby były
smutne. Poza tym nikt nam niczego nie narzucał. Oczekiwałam tylko, żeby te piosenki
dotykały mnie osobiście. Musiałam je poczuć".
15
września 2008. Tego dnia Katarzyna Nosowska weszła na scenę warszawskiego
Teatru Roma, by zaśpiewać recital w ramach koncertu Pamiętajmy o Osieckiej.
„Przed występem byłam przerażona" - wspomina. „Tradycyjnie zbuntował się mój
organizm, no i przyszły osoby, które znały prywatnie Agnieszkę Osiecką...
Czułam presję oczekiwań. Ale potem, w trakcie trwania koncertu miałam momenty,
w których działy się cuda. Nie potrzebowałam żadnych innych dowodów na
istnienie siły wyższej. Gdy skończyliśmy, byłam ekstremalnie szczęśliwa. Podchodziły
różne osoby, na przykład kompozytor Adam Sławiński, starszy, niesamowicie
elegancki człowiek, który powiedział że nie wyobrażał sobie, że jego kompozycje
można podać w takiej odsłonie... Pani Magda Umer powiedziała, że się
wzruszyła... Koncert był naprawdę szczególnym wydarzeniem".
Tuż po
imprezie ekipa wybrała się do kawiarni Kulturalna. „Tam stwierdziliśmy, że
szkoda byłoby to tak zostawić" - mówi Marcin Macuk. „Padł pomysł nagrania
płyty. Wiedzieliśmy, że trzeba działać szybko, że jeśli nie zrealizujemy tego
do końca roku, to - ze względu na nasze inne zobowiązania - sprawa przepadnie. Wiązało
się to też z zachowaniem waloru grania na żywo. Zarejestrowania materiału w
zupełnie inny sposób, niż zwykle".
1
listopada zespół wszedł do trójkowego Studia im. Agnieszki Osieckiej i spędził
w nim cztery dni. „Nie ma w Polsce wielu miejsc, w których można nagrać osiem
instrumentów równocześnie" - wyjaśnia producent. „Początkowo chcieliśmy to
zrobić w berlińskim studiu Hansa, ale odbiliśmy się z hukiem od terminów. W grę
wchodziło więc albo studio S4, które znamy, albo Trójka, gdzie jeszcze nie
nagrywaliśmy. Chcieliśmy zobaczyć jak będzie, poza tym patronka jest
symboliczna".
Partie
wokalne powstały we wrocławskim studiu Fonoplastykon, gdzie - podobnie jak w
przypadku płyty „UniSexBlues" - Nosowska pracowała z Marcinem Borsem. „Od czasu
płyty „USB" Marcin jest mi niezbędny do tego, by śpiewać. Jest moją maskotką,
misiem, talizmanem. Dostałam chyba starczego, wokalistycznego odjazdu" -
żartuje wokalistka. „To jedyny człowiek, który w momencie gdy się poddaję, potrafi
wziąć mnie za kudły i przeciągnąć na drugą stronę, tam gdzie kryją się ciekawe
barwy i emocje. Nagrałam całość w niecałe pięć dni. Wychodziłam ze studia późno,
o 5-6 nad ranem. To był ogromny wysiłek emocjonalny i fizyczny. Mam poczucie,
że bardzo ciężko pracowałam. Nie jest tak, że z powodu napiętych terminów coś
tam sobie pyknęłam... To uczciwie nagrana płyta".

„Nosowska
‘zdejmuje' niepotrzebny lukier w jaki obrosły niektóre przeboje Osieckiej" - podsumowuje
zawartość albumu córka poetki, Agata Passent. „Śpiewa je bez mizdrzenia się,
doskonale rozumie tekst, ale interpretuje go bez afektacji. Na płycie dostajemy
dużą dawkę niepokoju, jest to płyta o wiecznej tęsknocie, o przemijaniu, o
miłości niecynicznej, o pytaniach bez odpowiedzi".

Fot. Rafał Nowakowski/www.nowakowski.art.pl

Katarzyna
Nosowska i Marcin Macuk utwór po utworze:
URODA - PROLOG  (muzyka:
Wanda Warska)
Macuk: To
instrumentalny fragment przygotowań do nagrania „Urody". Zależało mi, żeby na
samym początku zakomunikować, że to nie będą proste piosenki... O nie.
Słuchaczu, jak masz pod ręką coś mocniejszego - wypij i usiądź.

NA CAŁYCH JEZIORACH TY (muzyka:
Adam Sławiński)
Nosowska:
Ta piosenka jest po prostu ultrapiękna. Jedna z moich faworytek. Fani oryginału
postrzegają ją w kategoriach świętości, miałam sygnały, że nie powinnam się
porywać... Ale pomyślałam, że nie byłoby mowy o postępie w sztuce, gdybyśmy
wychodzili z założenia, że czegoś nam nie wolno. Słyszałam wykonanie Hanny
Banaszak - ona śpiewała wesoło, wręcz frywolnie. A dla mnie to strasznie smutny
tekst. O trudnej miłości, o całkowitym się w niej zatraceniu, aż do utraty
tożsamości. Mam wrażenie, że wiele tekstów Osieckiej interpretuję zupełnie
inaczej, opacznie.

Macuk: Kompozycja
jest tak perfekcyjna, że aby się z nią zmierzyć, trzeba było się totalnie
odkleić od oryginału. Staraliśmy się zbliżyć do psychodelicznego, ciemnego
grania. Skoro kompozytor stwierdził, że mu się podobało, to największy
komplement.


NIM WSTANIE DZIEŃ
(muzyka:
Krzysztof Komeda)
Nosowska:
Bałam się tej piosenki. Pan Edmund Fetting doprowadza mnie barwą swojego głosu
do obłędu. Myślałam, że nie ma innego wyjścia jak siąść okrakiem na czołg i
poczuć się jak Janek, Gustlik albo Grigorij. Okazało się jednak, że metodą na
ugłaskanie utworu było skorzystanie z doświadczeń wakacyjnych. Wyobrażenie
sobie, że jedziemy pustynią w stanie Nevada. Coś jak film drogi, a ja czule opowiadam
historię... Trzeba się było oderwać od wojny, od patosu.

Macuk:
Faktycznie, w oryginale z filmu „Prawo i pięść", śpiewa facet z głosem, który
słychać pod Stalingradem. Tym bardziej chciałem zmierzyć się z tym utworem, zwłaszcza
że skomponował go mój Mistrz - Krzysztof Komeda. Chodziło o przywołanie
brzmienia retro, czasów które kojarzą się z Osiecką, Chcieliśmy odkleić się od suchego
chleba, wsiąść do dużego fiata i ruszyć na pustynię.

KOKAINA (muzyka:
Andrzej Kurylewicz)
Nosowska:
W wykonaniu Krystyny Sienkiewicz to po prostu prawdziwa perełka, cudo. Poza tym
tytuł prowokuje skojarzenia, wydaje mi się, że należy go czytać dosłownie.

Macuk:
W tym przypadku nie chcieliśmy odbiegać od oryginału, bo był on zbieżny z
naszymi muzycznymi fascynacjami. Zależało nam tylko na tym, by dodać bardziej
swobodny refren.

JESZCZE ZIMA (muzyka:
Adam Sławiński)
Nosowska:
To jedna z moich ulubionych piosenek, szalenie mroczna, żeby nie powiedzieć
„gotycka". Zachwyciła mnie swoją interpretacją Maryla Rodowicz - śpiewała
nieswoim głosem, chłodnym jak metal. Poza tym padają tu słowa, które mają dla
mnie ogromne znaczenie: „Co będzie ze mną". To mnie porusza, wprowadza w dygot.
Pytam o to siebie i wszystkich.

URODA (muzyka:
Wanda Warska)
Nosowska:
W oryginale ten utwór jest niesamowitym odjazdem. Kiedy go posłuchałam,
zapragnęłam zapoznać się szerzej z twórczością Wandy Warskiej.

Macuk:
Tak, piosenka była najbardziej ze wszystkich freakowa. I bardzo wolna, na tyle że
mieliśmy dużą swobodę skonstruowania czegoś nowego. Oprócz linii melodycznej nastąpiła
maksymalna dekonstrukcja.

KTO TAM U CIEBIE JEST? (muzyka:
Jerzy Satanowski)
Nosowska:
Głupio powiedzieć, ale ja tej piosenki nie znałam. Nie wiedziałam, że istnieje.
Oryginał brzmi przedziwnie, a my zrobiliśmy z tego zupełnie inny utwór. Marcin
Bors powiedział, że mam to zaśpiewać tak, jakbym od dłuższego czasu brała
tabletki uspokajające, popijała alkoholem, była totalnie zmęczoną kobietą,
znała na wylot życie... Moja wyobraźnia uwielbia takie wyzwania. Pamiętam, że
śpiewałam na granicy szaleństwa. Gdy tego słucham, to nie poznaję siebie - autentycznie
się boję.
Macuk: Oryginał
to typowe polskie „eighties telewizyjne". Pierwszy syntezator na osiedlu i
przejmujący głos aktorki (śmiech). Piosenka była w swojej estetyce maksymalnie
skostniała, ale czuć było że coś w niej jest. Gdy zaczęliśmy nad nią pracować, ujawniło
się drugie dno.

ZIELONO MI (muzyka:
Jan Ptaszyn Wróblewski)
Nosowska:
Miałam już kiedyś przygodę z „Zielono mi", tamta wersja ukazała się na płycie
charytatywnej „Ladies" Fundacji Porozumienie Bez Barier. Uważam jednak, że nowy
aranż brzmi znacznie ciekawiej, śpiewałam do niego jak natchniona. Utwór jest
przepiękny, ale też według mnie dwuznaczny.

Macuk: To
była jedna z pierwszych piosenek, jakie chcieliśmy zrobić. Znaliśmy ją z
oryginału, znaliśmy wcześniejszą wersję Kasi - powstało pytanie „co teraz"?
Stwierdziliśmy, że ma być dynamicznie i musi w tym być dużo, dużo nas.

UCIEKAJ, MOJE SERCE (muzyka:
Seweryn Krajewski)
Nosowska:
Miałam duże wątpliwości. W tym utworze łatwo się otrzeć o klimat restauracyjny.
Trzeba było do tego podejść bystrze, tak jak zrobił zespół. Dzięki jego pracy i
dzięki zachętom Marcina Borsa, mogłam całkowicie wymazać z głowy stereotyp
związany z tą piosenką.
Macuk: Sens
został tu całkowicie odwrócony. Kiedy słucham utworu, to czuję jakby śpiewał
transwestyta (śmiech). Czuć, że coś się nie zgadza... Podkład jest chwilami
strażacki, ale staraliśmy się, żeby nie była to remiza, tylko taki poststrażacki
spleen. Wesele o 7 nad ranem, które wciąż nie może się skończyć.

JESIEŃ NA SASKIEJ (muzyka:
Chęć, Duda, Jóźwik, Moskal, Macuk, Wróbel, Trębski, Zalewski)
Macuk:
To kompozycja naszego zespołu, instrumentalny łącznik, niczym zdjęcie ze
studia. Utrwalenie momentu wolności, chwili w której mogliśmy zagrać
wszystko...

NA KULAWEJ NASZEJ BARCE  (muzyka:
Seweryn Krajewski)
Nosowska:
Już w oryginale ten utwór robi wrażenie, Maryla Rodowicz śpiewa go w nietypowy
dla siebie, łagodny sposób... Dla mnie brzmi to bardzo dołująco, a w naszej
wersji już ekstremalnie dołująco. Mam prywatną listę utworów na zaświaty, ten
zdecydowanie się na nią łapie.
Macuk: Piosenka
brzmiała trochę archaicznie, więc chcieliśmy się instrumentalnie wystrzelić w
innym kierunku. Kierunku progresywnych i metalowych zespołów rockowych... Jak
zagraliśmy to po raz pierwszy na próbie, kojarzyło nam się z TSA (śmiech).

Lokalizacja na mapie