Aktualności

Grajmy dobrze na wiolonczeli

Autor: Małgorzata Fert

Z prof. Tomaszem Strahlem, wiolonczelistą, jurorem X Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Michała Spisaka, rozmawiała Regina Gowarzewska:

Jak ocenia Pan konkursowe prezentacje uczestników w specjalności "wiolonczela"?

Poziom uczestników i ich prezentacje wymaganego programu oceniam bardzo wysoko. Kandydaci cechują się dobrymi umiejętnościami technicznymi i w większości radzą sobie dosyć dobrze z tekstem. Tu szczególnie chciałbym zwrócić uwagę na utwór obowiązkowy Witolda Lutosławskiego "Wariacja Sacherowska", który jest bardzo precyzyjnie napisany. Program drugiego etapu był wymagający też pod względem kondycyjnym, bo blisko 40-minutowe występy, to już poważne recitale, z jakimi można stawać na estradach koncertowych.

Ma Pan dla nich wyłącznie pochwały?

Niepokoi mnie fakt, że mało wiolonczelistów dba o kształtowanie dźwięku. Jest on często forsowany, osiągany na skróty, drażni trzaskami, mało wybrzmiewa i nie jest plastyczny. Szukają dźwięku na dużą salę przez siłę, a nie przez otwarcie emisyjne, dokładnie takie jak śpiewacy w sztuce wokalnej. W efekcie dźwięk jest często przesterowany.

Czy pojawili się w Konkursie wiolonczeliści, którzy specjalnie zwrócili Pana uwagę?

Oczywiście, jest tu spora grupa ciekawych młodych muzyków. Pośród najmłodszych uczestników jest wielu bardzo obiecujących. Być może program był dla nich jeszcze zbyt obciążający. Wielu ciekawych dostrzegłem również pośród starszych, co dobrze rokuje sztuce wiolonczelowej w Polsce i widzę, że poziom jej nieustannie idzie w górę. Powtórzę jednak, że chciałbym, aby generalnie wszyscy zadbali o jakość dźwięku. Rozluźnienie ręki, odpowiednie traktowanie wibracji, która czasem traktowana jest nieco po macoszemu. Mało widzimy w niej czynnika artykulacji i formotwórczego. Zdarza się za często, że pozostawiona jest ona przypadkowi. Tymczasem wibracja w wiolonczeli jest jak płaszcz, który otula całą frazę.

Co musi pokazać uczestnik Konkursu, żeby w Pana opinii zasłużyć na wysoką punktację?

Chciałbym, żeby połączył indywidualność z przejrzystym, dobrym warsztatem oraz czystym emisyjnie dźwiękiem o nienagannej intonacji, i poprawną technikę. Te czynniki muszą współistnieć w równowadze. Kiedyś Jerzy Maksymiuk powiedział do mnie: "Grajmy dobrze na wiolonczeli". Jest coś w tym. Nie tylko interpretujmy, ale grajmy! Jeśli połączy się te czynniki to osiągnie się świetne efekty. Przerost jednego nigdy nie poprowadzi do niczego dobrego.