15 do 20 luty
(pt. - śr. 19:30)
gatunek: komedia/sensacyjny
kraj: Polska
rok: 2007
czas trwania: 104 min
bilety w cenie: 12 zł
film od lat: 12
reżyseria: Bartosz Brzeskot
scenariusz: Bartosz Brzeskot
zdjęcia: Remigiusz Przełożny
muzyka: Sławomir Kurkiewicz
producent: Tomasz Wywioł
„Nie ma takiego numeru" opowiada o grupie przyjaciół, która decyduje się na zorganizowanie skoku życia - opróżnienie sejfu kasyna, które zajmuje się praniem pieniędzy pochodzących z nielegalnej działalności świata polityki i władzy.
Żeby ominąć zabezpieczenia projektowane przez najlepszych specjalistów i w efekcie okraść złodzieja znacznie większego od siebie, trzeba stworzyć nadzwyczajny zespół, a przede wszystkim opracować precyzyjny plan, który nie może zawieść. Oczywiście po drodze wydarzyć się muszą wszystkie możliwe komplikacje, które przywołają rumieńce na twarz największych nawet hazardzistów i najbardziej spokojnym pokerzystom podniosą ciśnienie.
"Nie ma takiego numeru" to komedia kryminalna i właśnie humor jest tym, co obraz ratuje. Twórcy zdawali sobie sprawę, że chcąc zrealizować film zupełnie na poważnie przepadliby z kretesem. Humor i pewien dystans do siebie i swego dzieła pozwala i widzom spojrzeć na wszystko z przymrużeniem oka, a przez to bardziej swobodnie potraktować całość. Nie, nie płacze się tu ze śmiechu. Dowcip jest wyczuwalny, lecz nie na nim opiera się obraz. Podstawą jest mimo wszystko intryga, która jak na warunki polskie jest skrojona całkiem dobrze. I, jak napisałem na wstępie, daleko filmowi do trylogii Sodenbergha, to zarazem sprawuje się o wiele lepiej niż chociażby "Uwikłany" z Benem Affleckiem.
Główne postaci filmu nie są zbyt silną stroną obrazu. Brakuje im charyzmy, osobowości. Zdają się mdłe, rozmyte, a przez to nie zostają zapamiętane. Nawet Pudzianowski, który pojawia się na chwilę, ginie gdzieś w tle nie do końca wykorzystany przez twórców. To Jan Machulski i Jan Nowicki, choć ich role nie są zbyt wielkie, zapadają w pamięć. Zwłaszcza ten pierwszy, którego postać niemalże wprost odwołuje się do kultowej postaci Kwinto z "Vabank".
Żeby ominąć zabezpieczenia projektowane przez najlepszych specjalistów i w efekcie okraść złodzieja znacznie większego od siebie, trzeba stworzyć nadzwyczajny zespół, a przede wszystkim opracować precyzyjny plan, który nie może zawieść. Oczywiście po drodze wydarzyć się muszą wszystkie możliwe komplikacje, które przywołają rumieńce na twarz największych nawet hazardzistów i najbardziej spokojnym pokerzystom podniosą ciśnienie.
"Nie ma takiego numeru" to komedia kryminalna i właśnie humor jest tym, co obraz ratuje. Twórcy zdawali sobie sprawę, że chcąc zrealizować film zupełnie na poważnie przepadliby z kretesem. Humor i pewien dystans do siebie i swego dzieła pozwala i widzom spojrzeć na wszystko z przymrużeniem oka, a przez to bardziej swobodnie potraktować całość. Nie, nie płacze się tu ze śmiechu. Dowcip jest wyczuwalny, lecz nie na nim opiera się obraz. Podstawą jest mimo wszystko intryga, która jak na warunki polskie jest skrojona całkiem dobrze. I, jak napisałem na wstępie, daleko filmowi do trylogii Sodenbergha, to zarazem sprawuje się o wiele lepiej niż chociażby "Uwikłany" z Benem Affleckiem.
Główne postaci filmu nie są zbyt silną stroną obrazu. Brakuje im charyzmy, osobowości. Zdają się mdłe, rozmyte, a przez to nie zostają zapamiętane. Nawet Pudzianowski, który pojawia się na chwilę, ginie gdzieś w tle nie do końca wykorzystany przez twórców. To Jan Machulski i Jan Nowicki, choć ich role nie są zbyt wielkie, zapadają w pamięć. Zwłaszcza ten pierwszy, którego postać niemalże wprost odwołuje się do kultowej postaci Kwinto z "Vabank".
strona oficjalna: www.niematakiegonumeru.pl
źródło: www.kinoinfo.pl , www.filmweb.pl , www.stopklatka.pl