Dni Dąbrowy 2016 za nami...
Park Hallera w Dąbrowie Górniczej na trzy dni zamienił się w prawdziwe miasteczko festiwalowe. Atmosfera była tak zawiesista, że dało się ją kroić nożem: łzy entuzjazmu, spiekota oraz niesamowita muzyka, biorąca w posiadanie przestrzeń naszego miasta.
Zaczęliśmy w piątek, 27 od ostrych brzmień: ProAge, Transgresja i Animate wprawiły nasze membrany i bebechy w ekstatyczny rezonans, przygotowując nas na lawinę rozwibrowanych rytmów i celnych fraz, która spłynęła na nas z parkowej sceny za sprawą Lao Che. Usłyszeliśmy największe hity zespołu, min. "Wojenkę". Zaraz potem nasze emocje sięgnęły zenitu za sprawą T.LOVE. Muniek Staszczyk wraz z ekipą raz jeszcze potwierdził swoją klasę, a naszym uszom pozwolili odpocząć po wcześniejszych, hardrockowych klimatach.
W sobotę atmosfera w parku sprawiała, że niektórzy cofnęli się pamięcią do szału, jaki w swoim czasie wzbudzała wielka czwórka z Liverpoolu. Osoba Dawida Kwiatkowskiego przyciągnęła pod scenę rzesze rozemocjonowanych fanek w różnym stadium traumatycznego szoku. Wcześniej jednak gorliwe akolitki musiały odnaleźć się po drugiej stronie estetycznego spectrum, słuchając występów Sycamore Tree i Iskarioty. Na szczęście jako kompres na ich nadwątlone poczucie akustycznego bezpieczeństwa zadziałał refleksyjny i tradycjonalistyczny z ducha popis wokalistów MOPT-u. Wreszcie na scenę wkroczył Dawid i, jak można było sądzić po reakcjach tłumu, nie zawiódł oczekiwań. A jeszcze w programie był występ Zakopower, którzy jak zwykle dali bardzo profesjonalny koncert. Wieczór oficjalnie zakończył się pokazem sztucznych ogni, choć dla wielu było to dopiero preludium do dalszych celebracji.
Niedziela toczyła się w rytm niepewności. Meteorologowie straszyli pogodową apokalipsą, a w powietrzu i na niebie widać było nadchodzące i cofające się zagrożenie burzowe. Niezrażeni tym, działaliśmy bohatersko ku zabawieniu i zbudowaniu ogółu. Od wczesnych godzin popołudniowych działało miasteczko PKZ, gdzie przygotowaliśmy masę atrakcji dla najmłodszych dąbrowian. Przez chwilę humory lekko popsuł nam deszcz. Na szczęście nieznane siły roztoczyły nad naszą częścią Województwa Śląskiego parasol ochronny i mogliśmy się cieszyć dobrą muzyką, bez lęku przed bliskim spotkaniem z piorunem kulistym. A że było czym się cieszyć, o tym mieliśmy okazję przekonać już niebawem, słuchając koncertu "Dotyk dźwięku", który zaskoczył nas interesującymi wykonaniami szlagierów muzyki rozrywkowej. Z małym opóźnieniem rozpoczął się koncert Grzegorza Hyżego. Zebrani pod sceną mieli okazję oddać się romantycznym nastrojom, słuchając znanych piosenek "Wstaje", "Na chwilę", czy "Pusty dom". A w programie był jeszcze występ Margaret! Artystka ujęła zarówno poziomem i zaangażowaniem z jakim wykonywała swoje numery, jak też bezpośredniością i znakomitym kontaktem z publicznością.
O podsumowania trudno, tym bardziej, że wiele szczegółów, dzięki którym te trzy wieczory zapiszą się na zawsze w naszej pamięci, umyka opisowi. Szkoda tylko, że na kolejne Dni Dąbrowy musimy czekać aż rok.
Tekst: Grzegorz Marcinkowski
Zdjęcia: Grzegorz Drygała